Przejdź do głównej zawartości

Kocham jesień



”Spróbuj pokochać jesień
z niesamowitymi urokami
Spójrz ile piękna niesie
obdarzając cię nowymi dniami.”
                 
”Pokochaj jesień” Tadeusz Karasiewicz

Zimno, deszcz, wiatr, a nawet mgła tak wygląda tegoroczny wrzesień w centrum Polski i chyba nie tylko w centrum. W kalendarzu jeszcze lato, a na dworze jesień, a raczej jej zła siostra bliźniaczka, która nie ma nic wspólnego z pięknym jesiennym słońcem. Niektórzy rozpoczęli już sezon grzewczy i niestety chorobowy, a część z nas zaczyna dopadać pogodowe przygnębienie. I choć na pogodę nie mamy wpływu, to pomimo tej kiepskiej aury, warto poszukać wokół siebie drobnostek, które poprawią nastrój nam i naszym najbliższym.
Ja, jak sam tytuł wskazuje kocham jesień bez względu na pogodę. Takich osób chyba jest niewiele, gdyż praktyczne zawsze gdy mówię o tym głośno słyszę zdziwienie. I wcale mnie to nie dziwi, dlatego zachęcam do poprawiania sobie nastroju drobiazgami, to naprawdę działa.
A oto moje pierwsze jesienne umilacze w tym roku:

Kawa, małe co nieco do kawy i cynamon – zapach cynamonu o poranku mi osobiście bardzo poprawia nastrój.


Liście - różnorodne, kolorowe, zbierane na spacerze z dziećmi, a nawet przypadkowo w drodze do sklepu – na zdjęciu egzemplarz znaleziony przeze mnie dziś na sklepowym parkingu – jak dla mnie cud natury.

Wrzos – symbol jesieni, pięknie prezentujący się w domowych wnętrzach. Tak, znam te przesądy na temat trzymania go w domu, ale że w zabobony nie wierzę to moje oczy cieszy widok tej rośliny w moim salonie. Polecam

No i to co tygryski lubią najbardziej DEKORACJE JESIENNE. Ja już troszkę poszalałam  i kilka sklepów odwiedziłam. A poniżej moje łowy. Dodam, że mam fazę na wszelkie serca. No po prostu dostałam jakiegoś bzika i kupiłabym wszystko co serduszkowe.





Kominek – ciepełko, niesamowity zapach, nutka romantyzmu i wieczne paprochy na podłodze😉Nie każdy może mieć, ale ci co mają niech doceniają.

Na koniec coś co każdy z nas może i powinien mieć, coś co można rozdawać bez ograniczeń, coś co nic nie kosztuje, a sprawia cuda, to coś to UŚMIECH.
Uśmiechajmy się o poranku do własnego odbicia w lustrze (nawet wtedy gdy nie możemy uwierzyć, że ten ktoś kto na nas parzy i też się do nas uśmiecha to naprawdę my😉), do rozbudzonych dzieci, śpieszącego się do pracy męża, sąsiadki, koleżanki i kolegi …. po prostu uśmiechajmy się i cieszmy się jesienią, bo każda pora roku ma swój niepowtarzalny urok.

A na koniec ostatnie kwiaty z naszego ogródka.

Pozdrawiam i oczywiście uśmiecham się do Was

Komentarze

  1. Nie lubie jesieni.... nic na to nie poradze...zlota jesien jeszcze zaakceptuje ale ta jest zwykle krotka i kaprysna. Gdy nadchodzi jesien zaczynam odliczac dni do wiosny :)
    Mimo tego pozdrawiam i sie do Ciebue usmiecham :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby Ci szybko zleciało do wiosny:-) Pozdrawiam i przesyłam dużo uśmiechów

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

My również idziemy do przedszkola :-)

Już niebawem wrzesień więc, jak to bywa każdego roku, to czas wzmożonej dyskusji i rozważań wśród tych, którzy po raz pierwszy posyłają swoje dzieci do przedszkola. W tym roku również w mojej rodzinie oczekujemy na to wielkie wydarzenie. Najbardziej przeżywam to oczywiście ja.  Od jakiegoś czasu wertuję internet w poszukiwaniu informacji w tym zakresie, czytam posty na lubianych przeze mnie blogach, a nawet zakupiłam, poleconą mi przez mamę z bloga tygrysmamatuitatatu.blogspot.com książkę Agnieszki Stein „Akcja adaptacja”, którą naprawdę warto przeczytać (PS. Dziękuję Ci Mamo Tygryska 😊 ). Tym sposobem zdobyłam kilka ciekawych informacji m.in. na temat wyprawki i polecanych produktów. Te moje działania troszkę mnie uspokoiły, ale nadal tkwiłam w małej panice. Powtarzałam sobie do znudzenia „Będzie dobrze”, „Nie ona pierwsza…” itp., ale jakoś nie działało to na poprawę mojego nastroju. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego ja to tak przeżywam? W końcu naprawdę nie jestem histeryczką

Trochę to trwało, ale wracam na dobre :-) :-) :-)

No cóż, mój powrót do pracy (a było to w listopadzie😊)spowodował, że dłuuugo mnie tu nie było. Prawda jest taka, że przez te pierwsze tygodnie nie mogłam się ogarnąć. Do tego doszły przygotowania do świąt, urodziny Oli i tak zeszło mi do Nowego Roku. Końcówka roku była dla mnie bardzo intensywna i pomimo wielkiej rewolucji związanej z powrotem do pracy, nadmiaru obowiązków i pomysłów - 2018 rok powitałam w cudownym nastroju, pełna optymizmu i energii, a jednocześnie wewnętrznego spokoju. Moi Drodzy, choć to już prawie połowa stycznia to ja chciałam Wam jeszcze złożyć życzenia noworoczne. Życzę Wam przede wszystkim zdrówka, bo to wielki skarb, uśmiechu - tego naszego i tego do nas oraz radości - tej ukrytej w codzienności i tej magicznej, gdy spełnia się wielkie marzenia. A na koniec polecam książkę "Labirynt duchów" Carlosa Ruiza Zafona. Tego kto czytał "Cień wiatru" nie muszę namawiać, a tych, którzy jeszcze nie znają twórczości Zafona, a mają ochotę na wędrów

Doszłam do wniosku, że wszyscy powariowaliśmy. Ja dla siebie już szukam ratunku

Kilka dni temu spotkałam na zakupach znajomą, z którą zaczęłyśmy opowiadać sobie wrażenia z wakacji. Ona z trójką dzieci, ja z dwójką. Obie zgodnie stwierdziłyśmy, że nasze dzieci są zdecydowanie nadaktywne i moja znajoma zapytała właściwie samą siebie: Dlaczego one takie są? (tzw. ruchliwe, nie do upilnowania itp.) i sama odpowiedziała sobie na to pytanie stwierdzając: Chyba dlatego, że to my jesteśmy tacy nerwowi. W drodze do domu naszła mnie refleksja i stwierdziłam, że chyba wszyscy zwariowaliśmy w tym dzisiejszym świecie. No może z jakimiś wyjątkami. Moja znajoma miała rację jesteśmy nerwowi nawet Ci, którym wydaje się że nie są. Głównie wynika to z tego, że staliśmy się zadaniowcami. Każdego dnia wyznaczamy sobie cele (od wyszorowania łazienki do przebiegnięcia 5 km), które musimy zrealizować i już ten fakt powoduje, że zaczynamy odczuwać stres, który narasta gdy napotykamy problemy na drodze do realizacji naszego celu.  Sami się nakręcamy, co obserwują nasze dzieci lub co gorsza